Przestroga przed Złym Mięsem i złymi karczmarzami. Dawniej i dziś
W XV wieku nad Wdą pewną wieś nazywano Boszfleyth lub Bösem Fleisch. Niespełna sto lat później nosiła nazwę Liemieszo, by w drugiej połowie XVII wieku stać się Złym Mięsem. Badacze historii ziem na których lokuje się owa wieś przytaczają legendę związaną z jej nazwą.
Przez te ziemie przetoczyła się niejedna wojenna zawierucha, która nie oszczędziła też miejscowego karczmarza. Po jego śmierci zastąpił go nowy, bardziej przedsiębiorczy karczmarz. Od tego czasu wielu podróżników, którzy przekraczali progi karczmy, chcąc zjeść ciepłą strawę i skorzystać z noclegu, niespodziewanie tu podróż swoją kończyli. Po niedługim czasie zaniepokojona ludność odkryła, że ów karczmarz, zabijał i okradał swoich gości, a z ciał zamordowanych przyrządzał potrawy. Zwyrodnialca powiesili, a jego karczmę zburzono. Ów człowiek cenił zysk i pełny brzuch ponad ludzkie życie, ponad wszystko.
Złe Mięso 500 lat później
Zysk ponad ludzi to jedno ze sztandarowych przykazań dzisiejszych pracodawców. Niewiele się oni różnią od legendarnego karczmarza. No może dietą. Pragmatyczne – wszak w dzisiejszej Polsce kanibalizm nie jest tak dochodowy, jak wegetarianizm.
Od czasu zapanowania „wolnego rynku” w kraju nad Wisłą i Odrą wielu pracowników skazanych jest na wędrówkę za pracą. Od jednego miasta do drugiego, od jednego pracodawcy do kolejnego… Tak jak przed 500 laty, tak i dziś powinni się strzec Złego Mięsa!
Jak ubijać ludzi? Przepis według złego karczmarza
Przepis I
Pracodawca wmawia, że umowa wysłana mailem jest ważna, pomimo że nie została podpisana przez żadną ze stron.
Przepis II
Pracodawca wystawia błędnie dokumenty. Brak podpisów, pieczęci, nazwy pracodawcy, „literówki” w nazwisku, lub w datach.
Przepis III
Pracodawca podpisuje równocześnie dwie umowy na ½ i na ¼ etatu. Tę pierwszą otrzymuje pracownik, tę drugą zachowuje dla siebie. Składki na ZUS odprowadza proporcjonalnie do ¼ etatu.
Przepis IV
Niezależnie od deklarowanego wymiaru zatrudnienia, nie przestrzega się norm czasu pracy. Nadgodziny formalnie nie istnieją, równocześnie pracodawca może się nimi zasłonić w bieżącym dniu kontroli.
Kanibalizm = kapitalizm
Można się spotkać z różnymi wersjami powyższych mechanizmów, używane są łącznie i osobno, a stek świeżych kłamstw pracodawca serwuje zawsze od ręki. Najbardziej opłacalnymi ofiarami mogą stać się osoby desperacko poszukujące pracy i studenci. Brak konieczności uzusowienia umowy o pracę i nieznajomość prawa pracy przez młodych studiujących pracowników, pozwala na manipulowanie umowami w trakcie ich trwania. W przypadku roszczeń, pracownik ma ograniczone możliwości udowodnienia rzeczywistego wymiaru czasu pracy. Brak indywidualnych kodów dostępu na kasie fiskalnej, indywidualnych haseł do komputera sprzyja powyższym praktykom.
W konkretnym przypadku, byli pracownicy Złego Mięsa, ofiary oszustw następcy legendarnego karczmarza, obecnie rezydującego w mieście Wrocław, niegdysiejszym Breslau, dość dokładnie opisują wyzysk jakiego doświadczyli.
Jednej z poszkodowanych osób wypominano, że mało pracuje, mimo że w ciągu 4 miesięcy nie miała ani jednego wolnego weekendu. Inna osoba, gdy odkryła, że do ZUS-u zgłoszono o połowę mniejszy wymiar czasu pracy niż na umowie, otrzymała od pracodawcy odpowiedź, że to nie jego wina tylko księgowej. Występowały regularnie przypadki szantażowania pracowników obniżeniem pensji, jeśli nie będą bardziej wydajni. Straszono także, że pensje zostaną obniżone tym pracującym, którzy ściągnęli do pracy mniej wydajnych pracowników. Pracownikom mówiono, że umowy o pracę, to sprawa „drażliwa” lub „tabu” i lepiej nie denerwować Pana Karczmarza, a praca na czarno jest lepsza niż jej brak.
Ostrzega się!
Związek Syndykalistów Polski i poszkodowani pracownicy przestrzegają wszystkich pracujących i zamierzających pracować przed opisanymi praktykami złego karczmarza. Bywalców Złego Mięsa namawiamy zaś do niewspierania wyzysku w miejscu pracy.